Zgodnie z informacją jaką otrzymaliśmy od Pawła Predko, dyrektora Działu Operacyjnego w Ipsos próba lokali wyborczych w ostatnim sondażu exit poll została wylosowana z operatu zawierającego spis wszystkich obwodowych komisji wyborczych zgodnie z rejestrem Państwowej Komisji Wyborczej. Losowanie próby miało charakter warstwowo-proporcjonalny, warstwy zostały zdefiniowane jako skrzyżowanie województwa z kategorią wielkości miejscowości. Dodatkowo kontrolowane były warstwy określone przez wielkość obwodu głosowania. Próba lokali wyborczych liczyła 888 lokali (608 – próba ogólnopolska, 280 – nadreprezentacje w 8 miastach). Łącznie zrealizowano 87 700 wywiadów. Taki schemat doboru próby zapewnia, że błąd statystyczny jest bardzo mały. Należy jednak pamiętać, że na całkowity błąd oszacowania w badaniach sondażowych mają wpływ również błędy systematyczne.
W wywiadzie dla Telewizji Republika wskazywał na to Andrzej Olszewski, konsultant grupy badawczej Ipsos: „Błąd z którym mamy do czynienia [w przypadku exit poll] składa się z wielu elementów. Najprostszy, o którym się mówi przy sondażach, to jest błąd statystyczny i oczywiście jego można sobie obliczyć, bo to wynika z matematyki. […] Natomiast my mamy do czynienia z całą masą błędów, których statystyka nie obejmuje”. W przypadku profesjonalnych badań exit poll – a takim było badanie Ipsos – to właśnie błędy, których „statystyka nie obejmuje” (błędy systematyczne) stanowią zwykle największy problem.
Potencjalnie bardzo negatywny wpływ na dokładność mogły mieć odmowy udziału w badaniu. Część osób wychodzących z komisji nie zgadzało się na wypełnienie ankiety. Niestety Ipsos nie udzielił nam odpowiedzi na pytanie jak wysoki był odsetek odmów udziału, ani czy podając wyniki przyjęto jakieś założenia dotyczące tego, jak rozłożyły się głosy osób, które nie wypełniły ankiety. We wcześniejszych badaniach exit poll stosowano modele statystyczne służące do przewidywania, czy wyborcy wszystkich partii równie często przyznawali się do swoich preferencji wyborczych i uwzględniano to w podawanych wynikach. Niestety, modele takie muszą opierać się na danych zewnętrznych względem badania – najczęściej porównaniu oszacowań exit poll przy poprzednich wyborach z ich oficjalnymi wynikami. Jeśli między jednymi, a drugimi wyborami zmienił się klimat opinii (okazało się, że wyborcy jednej z partii zaczęli chętniej brać udział w badaniach, niż miało to miejsce w przeszłości), to model taki przy kolejnych wyborach może nie działać poprawnie.
Innym problemem może być odsetek nieprawdziwych odpowiedzi udzielonych przez ankietowanych. Choć w badaniu Ipsos respondenci wypełniali ankiety będące odwzorowaniem karty do głosowania i wrzucali je do urny, co zapewniało anonimowość i minimalizowało efekt społecznej poprawności, to jeżeli respondenci byli przekonani, że w wyborach oddali ważny głos, to – mimo dobrych chęci – mogli utrudnić Ipsos przewidzenie wyników głosowania. Wiedząc, że w gminach wiejskich w wyborach do sejmików wojewódzkich w 2010 roku było 17% nieważnych głosów, a w gminach miejskich 7%, można stwierdzić, że jest to błąd systematyczny i może powodować niedoszacowanie lub przeszacowanie pewnych partii. Nie potrafimy powiedzieć, czy Ipsos podając wyniki brał poprawkę na to, że wyborcy poszczególnych partii z różną częstotliwością nieświadomie oddają głosy nieważne. Warto podkreślić, że w wyborach do innych organów przedstawicielskich odsetek nieważnych głosów jest znacznie mniejszy, więc być może standardowy model nie uwzględnia poprawki na głosy nieważne. Jednak nawet jeśli taki model został przez Ipsos zastosowany przy okazji tych wyborów, to prawdopodobnie musiał się opierać na danych zebranych w 2010 roku. Niestety, Ipsos w momencie podawania wyników nie mógł wiedzieć, że odsetek nieważnych głosów wzrósł z 12% w 2010 roku, do 18% w 2014 roku, więc nawet jeśli wprowadzałby poprawkę, to prawdopodobnie byłaby ona zbyt mała. Różnicę między exit poll, a oficjalnymi wynikami podanymi przez Państwową Komisję Wyborczą mógł spowodować także wygląd „odwzorowanych kart do głosowania” w sondażu. Andrzej Olszewski wskazywał w wywiadzie dla Telewizji Republika, że różniły się one od rzeczywistych kart do głosowania. Karty Ipsos zawierały nazwy komitetów wyborczych, nie zawierały natomiast nazwisk wszystkich kandydatów. Część głosujących mogła nie wiedzieć z jakiego komitetu startował ich kandydat. Zakładając, że wyborcy jednej partii głosowali raczej na partie, a innej raczej na kandydatów, mogłoby się zdarzyć, że w sondażu doszłoby do przeszacowania jednego komitetu, a niedoszacowania drugiego. Aby stwierdzić jak duży wpływ miało zastosowanie takich kart na uzyskane wyniki, trzeba byłoby przeprowadzić dodatkowe badanie metodologiczne. Być może wpływ okazałby się tak mały, że nie warto byłoby podnosić i tak znacznych kosztów exit poll przez wprowadzenia kart z nazwiskami kandydatów.
Warto też podkreślić, że przy okazji tych wyborów średni błąd oszacowania był tylko nieznacznie większy niż w exit poll przeprowadzonym przez TNS Polska przy poprzednich wyborach samorządowych. Średnia modułów różnic dla czterech największych partii w 2010 roku wyniosła 2,7%, a w 2014 roku 3,1%. Niepokojące różnice w sondażu Ipsos wystąpiły tylko w przypadku wyniku Polskiego Stronnictwa Ludowego oraz Prawa i Sprawiedliwości. Warto też zaznaczyć, że Ipsos poprawnie oszacował poparcie dla kandydatów w wyborach na prezydentów miast we wszystkich z ośmiu miejscowości, w których badanie było prowadzone. Z naszej strony rekomendujemy jedynie, aby w przypadku szacowania wyników wyborów do sejmików wojewódzkich uwzględniano poprawkę na systematyczność odsetka nieważnych głosów wśród wyborców poszczególnych partii. Na zakończenie należy już tylko zaznaczyć, że nierozsądny byłby brak zaufania do badań exit poll, które prawdopodobnie będą prowadzone przy okazji zbliżających się wyborów prezydenckich i parlamentarnych. W ostatnich latach instytuty niemal do perfekcji opanowały szacowanie wyników tego typu wyborów za pomocą exit poll.