Debata – Sondaż polski. Syndrom głuchego telefonu

Dyskusje toczone podczas debaty będącej zwieńczeniem konferencji nakreśliły obraz kondycji sondażu w Polsce. Nieufność społeczeństwa do wyników badań sondażowych może mieć swoje źródło zarówno w pozostawiającym wiele do życzenia sposobie prezentacji sondaży w mediach, jak i w presji rynkowej wywieranej na agencje badawcze, polegającej na zamawianiu badań tanich i szybkich w realizacji.

Zamysłem debaty, jak i całej konferencji było zgromadzenie w jednym miejscu przedstawicieli wszystkich środowisk zaangażowanych w komunikowanie społeczeństwu wyników badań. W związku z tym do udziału w debacie jako prelegenci zaproszeni zostali: przedstawicielka świata mediów, Klara Klinger (Dziennik Gazeta Prawna), przedstawiciel środowiska badaczy, Marcin Duma (prezes Instytutu Badania Opinii Homo Homini) oraz przedstawiciel świata akademickiego, Henryk Banaszak (Instytut Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego). Wśród publiczności przysłuchującej się oraz biorącej aktywny udział w dyskusji znaleźli się liczni przedstawiciele największych agencji badawczych w Polsce oraz autorytety naukowe w dziedzinie badań sondażowych.

Sondaże i „sondażyki”, czyli o przyczynach słabości kondycji polskiego sondażu.

Wszyscy prelegenci krytycznie ocenili kondycję polskiego sondażu. Podczas sporu mającego na celu ustalenie przyczyn spadku społecznego zaufania do badań opinii zasygnalizowana została potrzeba odróżnienia sondażu od różnego rodzaju „sondażyków”, czyli sondaży odwołujących się do autorytetu nauki, ale pozostawiających jednak wiele do życzenia pod względem metodologicznym. „Sondażyki”, zdaniem redaktor Klary Klinger, są przede wszystkim rezultatem coraz większego zapotrzebowania na tanie i szybkie badania, które w bardzo krótkim czasie miałyby dostarczać odpowiedzi na pytania dotyczące opinii społeczeństwa na dany temat. Prezes Instytutu Badania Opinii Homo Homini – Marcin Duma stwierdził, iż współcześnie oczekuje się, że „sondaż nie tylko ma być szybki” w realizacji, ale również jest on „szybko konsumowany” przez masowego odbiorcę. Według doktora Henryka Banaszaka, pośpiech widoczny w procesie komunikowania danych sondażowych sprawia, że „poziom sondaży w Polsce jest dziś żenująco niski”. Zdaniem naukowca, „sondażyki” mają niewiele wspólnego z naukowo określonym narzędziem sondażu. Ich wartość poznawcza jest znikoma, gdyż wyniki uzyskane z badania wykonanego w sposób niedbały pod względem metodologicznym na ogół będą rozmijać się z rzeczywistością.

Obraz współczesnego sondażu: tani i szybki?

Marcin Duma, prezes instytutu badawczego, którego wyniki badań są najczęściej cytowane w polskiej prasie, oraz pracownik naukowy Instytutu Socjologii UW – Henryk Banaszak zgodnie stwierdzili, że dużą odpowiedzialność za nienajlepszą kondycję polskiego sondażu ponoszą zamawiający badania opinii. To oni na ogół tworzą na rynku badań presję szybkości oraz taniości sondaży. Efektem tego procesu jest przenikanie do opinii publicznej wyników nie tyle sondaży, co wyników „badań sondażopodobnych” jak określił je podczas debaty Sławomir Nowotny. Redaktor Klara Klinger, reprezentująca punkt widzenia świata mediów, uważa, że obarczanie zamawiających pełną odpowiedzialnością za powstawanie słabych sondaży nie ma uzasadnienia. Jej zdaniem, media zamawiając wyniki badań kierują się przede wszystkim zaufaniem do agencji badawczych, które to nie powinny się zgadzać na prowadzenie badań niepoprawnych metodologicznie. Zamawiający, aby stać się odbiorcą danych sondażowych, nie musi posiadać pełnej wiedzy z zakresu metodologii. Okazuje się zatem, że kondycja polskiego sondażu w dużej mierze zależy od jakości procesu komunikacji, w którym uczestniczą podmioty o różnych poziomach wiedzy dotyczącej specyfiki sondażu.
O ile szybkość i pośpiech w procesie realizacji sondaży nie musi automatycznie generować badań niskiej jakości, na co zwracała uwagę między innymi Urszula Krassowska oraz Stanisław Mirowski, to w przypadku presji dotyczącej ceny badania można już mówić o negatywnym wpływie na kondycję sondażu w Polsce. Zdaniem doktora Henryka Banaszaka „nie istnieje coś takiego jak tani i dobry sondaż”. Oznacza to tyle, iż zapotrzebowanie na badania o niższej cenie okazuje się zapotrzebowaniem na sondaże o niższej jakości. Zamawianie oraz upublicznianie danych pochodzących z sondaży o niskiej jakości rodzi w dalszej kolejności dylematy natury etycznej. Sytuacja ta stawia w niekorzystnym świetle zarówno świat mediów, jak i środowisko badaczy.

Sondaż polski w tle sporu toczonego między OFBOR-em a Homo Homini.

Wszystkie podmioty uczestniczące w procesie komunikowania danych sondażowych społeczeństwu (badacze, dziennikarze, komentatorzy, naukowcy) powinny czuć się odpowiedzialne za jakość prezentowanych wyników badań. Zdaniem Marcina Dumy, prezesa Homo Homini, „tańszy sondaż” można uzyskać jednie dzięki niższej marży, co wiąże się z koniecznością ograniczania kosztów składających się na budżet badania. Jednym z takich kosztów jest branżowy audyt prowadzony przez Organizację Firm Badania Opinii i Rynku, któremu Homo Homini się nie poddaje. Marcin Duma pozytywnie ocenił jednak standardy promowane przez Program Kontroli Jakości Pracy Ankieterów i zapewniał, że mimo niepodawania się branżowej kontroli, stosuje standardy zgodne z tymi wytycznymi. Dopytany, czy wiara w to, że te standardy są wykorzystywane opiera się jedynie na jego słowie honoru, przyznał, że można tak powiedzieć. Dodał jednak, że przemawia za tym również zadowolenie jego klientów. Do poddania się audytowi zachęcała Marcina Dumę między innymi Urszula Krassowska reprezentująca na debacie OFBOR. Doktor Henryk Banaszak zwrócił uwagę, że same standardy PKJPA i tak są niewystarczające i zleceniodawca badania powinien przeznaczać pewną sumę na zewnętrzną kontrolę firmy realizującej badanie. W kontekście debaty o standardach Sławomir Nowotny zwrócił uwagę na mały krytycyzm środowiska badawczego, podkreślając przy tym, że naukowcy również nie kontrolują branży.

Artykuły
40






captcha